Zapraszam Was do świata gier planszowych i do wspólnej przygody wraz ze mną w wariantach solo i nie tylko. Poniżej ostatnie rozgrywki:
Spider-Man 2099 to przywódca, który wspierany przez swoich koleżków będzie moimi ręcami walczył z łotrem Emperorem Doomem. Największą trudnością w tej nierównej walce będzie wybór odpowiednich akcji z zagrywanych kart, dających mi możliwość poruszania się między lokalizacjami, możliwość ratowania cywilów i pokonywania zbirów, a także powstrzymywania zagrożeń. To główne cele, którymi będziemy się zajmować w kooperacyjnej grze Marvel United Multiverse, bez zrealizowania których nie uda nam się ostatecznie spuścić łomotu arcyłotrowi. A jak będzie tym razem? Zapraszam na pełną rozgrywkę solo, którą przez zupełną nieuwagę postanowiłem sobie dość sporo utrudnić...
Bohaterami dzisiejszego odcinka będą Juliusz Cezar oraz Marek Juniusz Brutus zwany jako Auto-Brutus - w zastępstwie Gnejusza Pompejusza. Ten ostatni oficjalnie wziął sobie wolne, a między nami mówiąc, siedzi w domu na L4 po ciężkich starciach pod Rzymem w 49-tym. A dzieje się tam całkiem sporo. Walki o prowincje toczone są nieustannie, czasami legioniści muszą zmagać się z trucizną, a czasami z dodatkowym wsparciem w siłach wroga. Ostatecznie ktoś jednak wygrywa tę bitwę, ale tylko po to, by odbyć ją kolejny raz, i kolejny, i kolejny... To właśnie główna przypadłość gry "Cezar", w którą udało mi się zagrać, nagrać i zaprezentować Wam ją w wariancie solo, właśnie z automatycznym graczem sprytnie imitującym drugiego przeciwnika, stworzonym przez samego Davida Turcziego. Zapraszam.
Tym razem zupełnie bez okazji... a nie, jest jedna. Padł mi komputer, na którym ogarniam wszystkie kwestie montażowe. W związku z tym sięgam do archiwum. Tym razem w gronie dobrych znajomych współgraczy na moim stole wylądowała gra Szlaki od wydawnictwa Albi. Gra, która mocno przypomina prezentowane już przez mnie Parki, a polega na bieganiu w tę i we w tę po górskich lokalizacjach dających różne zasoby: kamienie, żołędzie i listki. Wszystko zbieramy po to, by realizować karty celów, zbieramy fotografie ze szlaku i kolekcjonujemy ptaki - co w ostatecznym rozrachunku powinno przełożyć się na punkty zwycięstwa. Kto tym razem stanie na najwyższym stopniu podium? Zapraszam na pełną rozgrywkę.
Zawsze lubiłem gry w budowanie, oglądało się także seriale o szpitalach i lekarzach, więc gra łącząca oba te tematy zapowiadała się bardzo obiecująco. Przeleżała na półce już swoje i w końcu wylądowała na stole. Na pierwszy rzut oka sporo zamieszania, ale im dalej w las tym te wszystkie kolorowe grafiki stają się czytelne i jasne. A to za sprawą samego Iana O'Toola i jego jak zwykle jego dobrej roboty. Clinic Deluxe Edition to nowa odsłona gry z 2014 roku, z mnóstwem rozszerzeń dających olbrzymią liczbę różnorodnych rozgrywek, modyfikacji, pomysłów na to, by gra dawała nam jeszcze więcej uciechy. Ale już sama podstawka, którą Wam dzisiaj zaprezentuję, daje mięsistą, satysfakcjonującą rozgrywkę, zwłaszcza przy większej ilości graczy, bo właśnie wtedy gra nabiera rumieńców. W pudełku znajdziemy wariant solo, ale nie jest on tym wymarzonym i wyczekiwanym przeze mnie - bo to konieczność zrealizowania wybranego celu i pobicie własnego rekordu punktowego. Fakt, jest poprawny, daje możliwość nauczenia się gry, pobawienia się w budowanie kliniki i leczenie pacjentów, ale pozbawia gracza chyba najważniejszej kwestii w tej grze - interakcji ze współgraczami, która ma kolosalny wpływ na przebieg rozgrywki. Same zasady działania mechanik wyglądają w wariancie solo identycznie jak w rozgrywce wieloosobowej, dlatego zobaczcie jak gra się w Clinic - złożoną co do zasad, ale po dosłownie jednej rundzie zrozumiałą, dającą ogrom frajdy z grania planszówkę.
Cześć! Tu Abelard Lavel - wizjoner. Zapraszam Was na moje zmagania w sprawie pewnego zabójstwa w skryptorium w ramach scenariusza "Niezapisane karty". Pewien kopista został tam pozbawiony życia. Kto to zrobił i jaki miał motyw - to dwa zasadnicze pytania, na które będę musiał dzisiaj odpowiedzieć. Biorę psa Persevala vel Fafika pod pachę i ruszam w Paryż w poszukiwaniu śladów i świadków. Trzymajcie kciuki bo czas ucieka.
Akcja pełnej rozgrywki solo, którą Wam dzisiaj zaprezentuję, rozgrywa się w radioaktywnych ruinach rosyjskiej Moskwy, gdzie będę starać się zarządzać resztką ocalałych, wysyłając ich do prywatnej kryjówki lub w odpowiednie dzielnice miasta mające dostęp do metra albo portu. Nie bez znaczenia będą także umiejętności moich robotników, ponieważ tylko odpowiedni ich rodzaj będzie w stanie wykonywać akcje w konkretnych sektorach. Resurgence to zatem typowe euro, w którym obok worker-placementu, główną rolę odegrają także surowce: paliwo, części, żywność, lekarstwa i naboje, którymi będę musiał umiejętnie zarządzać, by móc realizować misje, za które gra będzie mnie nagradzać punktami zwycięstwa. Wirtualnym przeciwnikiem będzie Mutant obsługiwany przez talię kart i z góry przypisany sposób wykonywania akcji w zależności od kart lokacji. Jego obsługa jest prosta, dzięki czemu pozwala bardziej skupić się na swojej strategii. Czy będzie to jednak godny przeciwnik? Czy mechaniki zaproponowane przez autora wniosą coś nowego dla eurograczy? Czy wreszcie będzie mi dane wczuć się w ten postapokaliptyczny klimat? Mam nadzieję, że odpowiedzi na te pytania znajdziecie w dzisiejszym odcinku. Zapraszam
Trzon gry identyczny jak w przypadku poprzednika - rafy koralowej. Różnica między grami to inne karty, których rozkład w naszej sawannie trzeba planować już w odmienny sposób. Wariant solo działa identycznie i jest całkiem dobrym sposobem na miłe spędzenie kilkudziesięciu minut na kombinowaniu, jak i gdzie położyć coś sensownego sobie oraz co małowartościowego wybrać Mattowi - wirtualnemu przeciwnikowi w grze. Zobaczcie sami, jak działa Ekosystem 3: Sawanna.
Jak jest w życiu? A no tak, że jedni kradną, żeby inni mogli odzyskiwać to, co ukradzione. A że tym razem mowa o dziełach sztuki, to sprawa jest dość istotna. Jesteśmy organizacją A.R.T. starającą się odzyskać te przedmioty z rąk nikczemnej organizacji o nazwie "Biała ręka". W tym odcinku zabieram Was na przygodę w Egipcie, gdzie będziemy latać góra dół wzdłuż Nilu w poszukiwaniu wartościowych skrzynek. W wariancie solo będę ja i mój wystrachany, ale przydatny przyjaciel i paru sprzymierzeńców. Czy uda nam się wspólnie odzyskać co trzeba? Zapraszam na wyjaśnienie zasad, których szczęśliwie dużo nie będzie, a potem na pełną rozgrywkę solo w kooperacyjną grę "Projekt A.R.T.".
Urban Sprawl to gra o budowaniu miasta, która ukazała się planszówkowemu światu w 2011 roku. Autorem jest sam Chad Jensen, którego poznaliście już na kanale SoloGram przy okazji rozgrywek w Dominant Species - Władcy Ziemi oraz Władcy Oceanów. Gra wydana została przez GMT Games, co oznacza, że będzie trochę zasad do ogarnięcia (choć w tym przypadku nie jakoś przesadnie), będzie trochę palenia zwojów, ale przede wszystkim będzie mega wrednie. W przypadku tego tytułu będzie także sporo losowości, która będzie sterować długością gry i wydarzeniami, zazwyczaj robiącymi graczom źle. Gracze ścigać się będą na punkty prestiżu przyznawane za posiadanie jak najbardziej wartościowych budynków w najbardziej luksusowych dzielnicach miasta. Będą nas nawiedzać powodzie, pożary, czy różnego rodzaju społeczne wydarzenia mające oczywiście przełożenie na aktualny stan posiadania i majętności. Będziemy brali udział w wyborach na burmistrza, skarbnika, prokuratora, czy szefa policji - co w każdym z przypadków również będzie niosło dla wybranego sporo zmian. W wariancie solo, który nie jest pozbawiony wad, grać będę przeciwko Donaldowi, który ułożył się z kim trzeba, ma portfel z gumy i jak zwykle "nieco" oszukuje. Z resztą zobaczcie sami: najpierw trochę o zasadach, potem pełną rozgrywkę i na końcu podsumowanie, w którym powiem trochę więcej na temat tego tytułu i możliwości grania solo. Zapraszam!
Pedro Pedro Pedro... Dość! Kto to wymyślił, żeby nazywać w ten sposób automę, narażając graczy na ciężkie uszkodzenia gustów muzycznych? Wina leży po stronie jednego z fanów gry Coimbra, która to dzisiaj zagościła na moim stole. Wynalazek ten jest całkiem dobrze skrojonym przeciwnikiem, który z punktu widzenia obsługi nie wymaga od nas dużego zaangażowania, co oczywiście pozwala skupić się na swoich pomysłach na grę. A tych pomysłów trzeba mieć tutaj całkiem sporo. Najpierw trzeba przemyśleć, którą kość zabrać, potem gdzie ją wstawić, bo to będzie miało przełożenie zarówno na kolejność, jak i rodzaj karty, którą planujemy pozyskać. Karty dadzą nam przychody, przesunięcie na torach, dodatkowe warunki punktowania, sety kotylionów do końcowej punktacji... no typowe, włoskie euro. I to całkiem fajne euro, bo wytłumaczymy go w 10 minut, pogramy także z mniej doświadczonymi graczami i spędzimy miło czas w tych pięknych okolicznościach portugalskich kosteczek. Polecam!