Zapraszam Was do świata gier planszowych i do wspólnej przygody wraz ze mną w wariantach solo i nie tylko. Poniżej ostatnie rozgrywki:
Kolejny odcinek z cyklu powrotów do przeszłości. Jest rok 2018, oczom planszomaniaków ukazuje się wielkie pudło, które na pierwszy rzut oka ma sprawiać wrażenie ciężkiej, skomplikowanej w zasadach gry o morskich podróżach. Ale nie taki diabeł straszny jak go na pudle wymalowalo, bo w środku czeka na graczy przyjemna, delikatnie łaskocząca mózg gra o zdobywaniu chwały dla wybranego imperium. Wszystko to za sprawą morskich ekspedycji, podbijaniu mórz i lądów, rozwoju kultury, finansów i wpływów, a także rozbudowywaniu silniczka w postaci budynków rozszerzających graczom możliwości. W tym ogromnym pudle zabrakło jednak wariantu solo, dlatego z pomocą pospieszył znany już nam gracz Dusk2Down, który na portalu BGG dzieli się swoimi pomysłami na warianty solo. I ten jak zwykle jest ciekawy, prosty w obsłudze, bo wystarczy kilkanaście zwykłych kart, by móc samemu pobawić się w rozkładanie dropsów na planszy. Z resztą zobaczcie sami.
Zapraszam do abstrakcyjnego lasu, w którym ktoś lub coś stale podszeptuje mi teksty w stylu: "jeszcze nie teraz, jeszcze pokombinuj', albo "chyba tego nie przemyślałeś", albo "co za durny ruch, weź się ogarnij", "porzuć kicanie, idź lepiej na grzyby"... I tak od jakiegoś czasu próbuję ogarnąć kicanie po kafelkach z truskawkami, kwiatkami, czy grzybkami, ale na szczęście gra "Szepczący Las" ma syndrom kolejnej partii, i kolejnej... i kolejnej, więc czynię to za każdym razem z wielką przyjemnością. I w sumie nie jest ważne, czy te próby kończą się sukcesem, czy tak jak dzisiaj porażką, ważne że za każdym razem odczuwam właśnie tę przyjemność płynącą z planowania kolejnych ruchów. Nawet losowość, która stale próbuje nam popsuć zabawę, wywołuje u mnie raczej śmiech niż frustrację. Reasumując, ależ fajne to łażenie po lesie, spróbujcie koniecznie, zwłaszcza solo!
Dawno nie miałem okazji zagrać w tak prostą w zasadach karciankę, która tak bardzo daje mi po tyłku. Ciasno tu jak w ulu, miotam się jak zabłąkana pszczoła, która trafiła nie do tego domu i nie potrafi się odnaleźć. Dlatego nie tykam póki co scenariuszy, które zostały dodane do gry z myślą o nas - solo graczach. Jest ich pięć, więc będzie co robić... za jakiś czas. Póki co próbuję osiągnąć cele w trybie solo polegającym na biciu swojego życiowego rekordu punktowego - mojego żałosnego rekordu. Zobaczcie jak mechanicznie działa ta sprytna gra o cywilizacjach i ich rozwoju, ale nie oczekujcie gry ociekającej klimatem i przymknijcie nieco chociaż jedno oko na fakt mojej nieudolnej rozgrywki z serii gameplay express :)
Czasami trzeba odpocząć od wyżerających mózg planszówek. Podczas tegorocznych wakacji w sytuacji braku miejsca w podróżnym bagażu, lądowało w nim kilka kartek, długopis i pięć kości. Tyle i tylko tyle potrzeba żeby zająć nieco głowę jakąś łamigłówką okraszoną losowością... nieee, polaną losowością, a gdzie tam... utopioną w losowości! Tę jednak próbujemy nieco okiełznać korzystając z wytrychów. Zobaczcie jakim będę nędznym włamywaczem do skarbca z diamentami operując tylko wspomnianymi kosteczkami...
Dzisiaj wcielę się w rolę legendarnego astronoma, który postanowił udowodnić, że Ziemia nie jest centrum wszechświata… ku rozpaczy kościoła. Będę zbierał dane, patrzył w gwiazdy, spierał się z innymi uczonymi i unikał spalenia na stosie - to wszystko w tej euro planszówce, w której jeden ruch może zmienić cały wszechświat (albo chociaż układ na planszy). Razem z moim przeciwnikiem, niejakim Tycho, będziemy robić wszystko by zdobyć jak najwięcej punktów zwycięstwa, uważając na Inkwizycję, która cały czas będzie się za nas podejrzliwie modlić. Zobaczcie jak wygląda rozgrywka solo, w której całe szczęście obsługa automy jest prosta i intuicyjna, chociaż łatwo pobić dziada nie jest, oj nie jest...
Dzisiaj szybko i na temat - nowa gra dedukcyjna od wydawnictwa Muduko, zauważona i przywieziona przez wielu z zeszłorocznego Essen, to gra która zadaje graczom ważne pytania: "kto zabił?", ewentualnie "kto ukradł?". Gracze muszą rozwiązać te zagadki zadając pytania o miejsca w operze, postaci tam krzątające się i godziny, w których działa się jakaś historia, skrzętnie notując wszystkie otrzymywane informacje i próbując poskładać wszystko w sensowną całość. Zaprezentuję Wam pełną rozgrywkę w pierwszy, podstawowy, najłatwiejszy, można by rzec testowy wariant pierwszego scenariusza, także kto wrażliwy na zdradzanie szczegółów, niech od razu skacze do podsumowania :)
Pierwszy w historii kanału Splotter... i to jaki!!! Stareńki jak świat, ale jakaż to dobra gra jest. Już dłuższy czas nosiłem się z zamiarem zaprezentowania Wam tego tytułu, bo przez przypadek zauważyłem, że Mautoma stworzyła wariant solo, ale jako że jedną z ciekawszych i ważniejszych kwestii w tej grze jest licytacja bydłem - tak zwanym Zebu, jakoś sceptycznie podchodziłem do tej automy. No bo jak tu zasymulować licytację automy, żeby choć trochę miało to sens? A jednak da się. I cieszę się, że spróbowałem, bo mam nadzieję, że przez to choć trochę będziecie mogli zobaczyć, że warto się tym tytułem mocniej zainteresować, zwłaszcza jeśli macie możliwość ogrania go również w większym gronie. Zobaczcie zatem jak wygląda Zebulicytacja, nawiązywanie współpracy z bogami, pomocnikami i rzemieślnikami, a przede wszystkim wznoszenie i rozbudowywanie budowli, które ma nam ostatecznie przynieść osiągnięcie punktowego celu, który dla każdego gracza może być zupełnie inny, a także może zmieniać się w trakcie trwania rozgrywki. Zapraszam do Zimbabwe na fajną zababwę!
Ostatnio tematyka kosmosu z wiadomego powodu stała się "nieco" bardziej popularna, dlatego dzisiejszy odcinek planszowych przygód świetnie wpisze się w ten nurt. Jak to przeważnie bywa w przypadku gier, w których eksplorujemy kosmiczną przestrzeń, i tym razem wcielamy się w korpo-szefa stojącego na czele misji poszukiwawczej. Celem graczy jest bowiem gromadzenie śladów i ostatecznie odnalezienie pozaziemskich cywilizacji, co oczywiście będzie miało przełożenie na kosmiczne pezety, które to wyłonią ostatecznie spejsmastera. A trzeba się trochę napocić żeby skutecznie pospinać ze sobą karty z akcjami, misjami i końcowymi celami, umiejętnie wysyłać sondy i latać nimi po układzie słonecznym, lądować na planetach, księżycach, czy orbitach. Zobaczcie zatem jak wygląda pełna rozgrywka w wariancie solo z dobrze wymyślonym i bardzo wymagającym przeciwnikiem.
Wakacje w pełni, więc żeby tradycji stało się zadość zapraszam na pierwszą odsłonę w ramach drugiej księgi "Expert Challenges". Odcinek powinien wprawdzie mieć podtytuł "Co autor miał na myśli?", ponieważ mam wrażenie, że w instrukcji czegoś brakuje, albo ktoś poczynił skrót myślowy pozostawiając graczy z kilkoma niedomówieniami. W zamyśle autora gracze mieli się skupić na zdobieniu świątyni, która okazuje się być nieozdabialną. Zobaczcie jakie obejście wymyśliłem i nacieszcie oczy moją grą numer jeden!
Dzisiaj odcinek, w którym cofniemy się w czasie o 6 lat, kiedy to gra o kościanych osadnikach zagościła na naszych stołach. Zobaczcie jak to pan Dawid Turczi pospinał wszystko mechanicznie, jak sprytnie wykorzystał kości, kafelki, karty z technologiami i 4 rodzaje zasobów, żeby stworzyć całkiem sympatycznie działającą grę typu 4x. Grę z prostymi zasadami, którą szybko wyjaśnicie i rozegracie w raczej przyzwoitym czasie. Te nieskomplikowane zasady nie oznaczają jednak, że jest to trywialny tytuł, którym zaawansowani eurogracze będą gardzić, bo tutaj wbrew pozorom jest przy czym pogłówkować. A jeżeli do tego jesteście jeszcze fanami negatywnej interakcji, to ta gra będzie fajną propozycją na wstępniak lub zakończenie planszówkowego spotkania. Więc jeżeli ktoś z Was uzna po dzisiejszej pełnej rozgrywce solo, że to gra którą musi mieć, to nie marnujcie czasu i lećcie szukać czyjejś drugiej ręki, która chciałaby się pozbyć tego tytułu.